|
Jednym z kluczy do
rozumienia twórczości Jacka Bąkowskiego jest dla mnie oś, albo raczej
struna, rozpięta między pracami „Linia mojego losu” i „Harmonia
hominum”.
W nazwie działania
„Linia mojego losu” zawarł Jacek Bąkowski efekt migotania dwóch
znaczeń. Usłyszeć w niej można – nie uchem, a raczej
umysłem – i „bieg losu człowieka”, i „traf/przypadek”.
W graficznym zapisie „Linii…” te dwa znaczenia ulegają zespoleniu w
linię, która fascynuje kapryśną logiką i ascetyczną urodą.
„Linia…” wizualizuje jednocześnie pojęcie, wymykające się
jednoznacznemu określeniu, a mimo to trudno zaprzeczyć, że pokazuje
pewną konkretną prawdę. Mamy okazję pogodzić się z faktem, że choć
nie możemy jeszcze sformułować wynikającego z tej prawdy wniosku, to
jednak dowiedzieliśmy się czegoś istotnego. Linia, traktowana jako część
wizualnego działania „Linia mojego losu” wnika bowiem w nasz umysł w
sposób szczególny. Zyskuje on w ten sposób jakby nowe narzędzie. Czy
jest to narzędzie badawcze? Może nim być z pewnością. Ale może też
być instrumentem, który uruchomi ruch myśli i emocji, ruch generujący
procesy nie tylko poznawcze ale i kreacyjne.
„Harmonia hominum” jest
jednocześnie instrumentem w znaczeniu pojęciowym i w znaczeniu całkiem
tradycyjnym: można na nim grać wydobywając dźwięki. Ale nie usłyszymy
ich w pełni, jeśli pominiemy proces
refleksji i działań (konstruktorskich, manualnych i kontaktów z
ludźmi), proces który doprowadził do powstania tego szczególnego
instrumentu. „Harmonii hominum” słuchać warto umysłem, na podobnej
zasadzie jak „Linię mojego losu” oglądać warto nie tylko oczami.
Jacek Bąkowski proponuje
nam prace nie tyle do odczytania, co do wykorzystania – posłużenia się
nimi jak instrumentami. Instrumentami pracy z naszą świadomością,
pracy kreatywnej i nie podporządkowanej założonemu z góry celowi. To
instrumenty do pracy mentalnej, która sama wyznacza swój cel. To
instrumenty nie poddające się instrumentalizacji.
Grzegorz Borkowski |